Wypozyczylismy skuterki (100bahtow na dzien czyli 8zl) i zwiedzanie Tajlandi na wlasna reke
Wodospady, Tiger Kingdom
UZUPEŁNIENIE:
Tak jak wyzej - ten dzień był dniem skutera! W sumie wiedzielismy ze chcemy zobaczyc wodospady! Zapytalismy sie o drogę i w drogę. Przyzwyczajenie do ruchu lewostronnego przyszło niezwykle szybko. Nie wspomnę już o tym że 3 osoby na jednym skuterze to było wyzwanie ;) na samo wspomnienie od razu buzia sie śmieje. Zrobilismy jakieś 20/25 km w jedną stronę, pomylilismy drogę, ale co tam koniec języka za przewodnika i heja. Dojechaliśmy do cudownego Parku Narodowego z którego 10min piechotką i byliśmy pod uroczym wodospadem. Szkoda tylko, że nie udało się wykąpać. Ktoś po drodze zaliczył "glebę" (pupa pewnie boli do dziś). A potem już tylko zielona okolica i gdzie dusza zapragnie. Widoki przecudne i niesamowite. Typowe górskie wioski w których ludzie żyją sobię każdą chwilą rozdając uśmiechy na prawo i lewo.
Zjeżdzając w dół zachaczyliśmy o TIGER KINGDOM.
Chyba dobrze, że nie czytaliśmy wcześniej żadnych komentarzy na blogach... bo zupełnie nieświadomie mogliśmy się cieszyć obecnością 5miesięcznych tygrysów.
Bilet kosztował 350BHT (~28zł) od osoby, wpuścili nas na boso do klatki i dawaj... Oprocz nas było oczywiscie 3 panow z obslugi, ktorzy rzadzili tygrysami że hej.
Fajne uczucie trzymać na kolanach takiego kociaka, choć faktycznie podsumowując całość trzeba przyznać, że kotki ewidentnie są czymś faszerowane.
Mimo to było warto!!!
Tak błogo zleciał nam cały dzien... i trzeba było się zbierać w drogę powrotna bo autobus do Bangkoku czekał.
Przemiła włoszko-tajlandka u której nocowaliśmy i u której zostawilismy plecaki pozwoliła nam skorzystać z showera, na którego niestety nie wszyscy się załapali.
Turystyka w Tajlandi jest zorganizowana w tak rewelacyjny sposob, że nie ma mowy by z . Bilet wykupiony na autobus zawsze obejmuje odbior z hotelu tuk tukiem/ pomoc w dzwiganiu plecaka (szczegolnie panie)/ dowóz i załadunek do autobusu. Niezależnie od tego czy jest w tym jedna przesiadka czy 5 zawsze wszystko zgrane jest co do minuty!!! Ale tak niestety to tylko w Thailand.... o czym później przekonaliśmy się na własne skórze.
Tak więc i tym razem sympatyczny miły pan przyjechał by nas odebrać, szkoda tylko, że 45 min przed planowanym czasem ;) ale daliśmy rade
Autobus do Bangkoku (330BHT) godz. 18:00 - miał być V.I.P.... no cóż może i był, ale czasy swojej świetności miał już dawno za sobą ;) wytrzepało nami porządnie, ale za to mogliśmy się porozkładać jak kto chciał. Po drodze oczywiscie przestanek na jedzonko! Kierowca bombowca z zawrotną prędkościa (lepiej spać niż patrzeć!!!!) dowiózł nas szczęśliwie do Bangkoku na 5 rano.