zafundowalismy sobie wycieczek - ONE DAY SAFARI TRIP
- pokaz sloni i przejazdzka przez dzungle
- przejazdzka na "kozach"
- splyw tratwa z bambusa
- farma storczykow i motyli
- KAREN LONG NECK - wioska dlugich szyj
Ps. nie ma nic piekniejszego jak po wyczerpujacym dniu polgodzinny masaz stop za 5zetka :)
UZUPEŁNIENIE:
Wycieczka kosztowała nas 1000BHT (80zł) i naprawdę było warto. Fajna sprawa,
Podjezdzają pod hotel, sadzają Cię w mniej lub bardziej wygodnym MiniVanie i jedziesz gdzieś nie wiadomo gdzie. Pojechaliśmy na północ – CHIANG DAO.
Na dzien dobry słonie zafundowały nam super pokaz. Robią to pewnie kilka razy dziennie i faktycznie wyglądaly troche na znudzone, ale mimo to były czarujące.
Najbardziej ożywiły sie gdy dostawały w trąbe pieniążki oczywiscie.
Skakały, tańczyly, grały w piłkę, ale chyba na wszystkich największe wrażenie zrobiły rysujące słonie. Do tej pory nie wiem jak to robiły, ale naprawdę narysowały słonia z kwiatuszkiem. Zdejmowania i wkładanie nam na głowy kapeluszy też było simpatyczne.
Po pokazie przejażdzka. No i to była przejazdzka. Ja sie przyznaje bec bicia ze pierwsze 10minut mialam niezlego cykora. Trzeslo jak cholera z lewa na prawo, a jeszcce przez rzeke… wizja wywrotki przebiła wszystko. No ale organizm szybko sie przestawił. Było egzotycznie, zielono, kolorowo, cudownie. Wycieczka na tyle zorganizowana, ze jak wysiadasz w punkcie A nie ma mowy by iść na piechotę do punktu B. Tym razem przejazd krowami, oslami, kozami. Cholerka wie co to było. Trzeslo troche ale kolejne mile doznanie.
Lunch – bardzo bardzo smaczny i duzy lunch!
Spływ tratwa po rzece, a po lewej i prawej zielono zielono … rzeka tez zielonkawa
Kolejny punkt programu – wioska dlugich szyji. Panie te same co od lat w przewodnikach, tylko troche starsze. Siedza bidulki w tych kregach na szyji, robia te szaliki, dzieciaczki biegaja, mezowie w wielkich miastach a one jak na wystawie. Ktos przyjedzie, kupi szalik, pstryknie fotke jedzie dalej. I ze niby te kregi bo to piekne… tak czy siak fajnie bylo zobaczyc to na wlasne oczęta.
Ostatni punkt programu – farma storczykow. No coz zaplacilismy za cos co pozniej na poludniu rosło na dziko. Ale kwiatuszki przecudne i kolorowe więc było warto...